Sztuka zasypiania

Będąc w ciąży liczyłam się z nieprzespanymi nocami, kolkami, ząbkowaniem... ale nie pomyślałam, że dziecko może mieć problem z zasypianiem!!
Znam dzieci, które zasypiają na podłodze w trakcie zabawy. Znam dzieci, które po odłożeniu do łóżeczka przekręcają się na bok i zasypiają. Zatem nie byłam przygotowana na najgorsze - nieumiejętność samo zasypiania!

W pierwszej dobie życia, mój syn budził się na karmienie co 2h (łatwo policzyć - 12 razy na dobę przystawiałam płaczące dziecko do piersi). Dość długo to trwało. Mały jadł właściwie przez sen. Zawsze zasypiał przy piersi. Za każdym razem starałam się go wybudzać, ale był pogrążony w tak głębokim śnie, że można było zrobić z nim właściwie wszystko.

W połowie drugiego miesiąca życia, faza aktywna mojego dziecka wydłużyła się do 30min...
Wyglądało to tak: pobudka, karmienie, zabawa, a po 30min płacz ! Nosiłam go na rękach godzinami, aż w końcu poddawałam się i ponownie przystawiałam do piersi - tylko tak potrafił zasnąć.
Odkładanie do łóżeczka w chwili zauważenia pierwszych oznak senności, nie dawało pożądanych rezultatów! Mały wił się, płakał i wpadał w histerię, i naprawdę trudno było go uspokoić.
Bywały dni, że synek płakał cały dzień, bo nie umiał zasnąć, a ja nie potrafiłam mu już pomóc. Nie pomagało śpiewanie piosenek, noszenie na rękach, tulenie, nawet przystawienie do piersi!! Bardzo źle wspominam tamten okres, ponieważ problemy z zasypianiem nie były jedyną zmorą wczesnego macierzyństwa. Mój syn nienawidził wózka!! Spacer kończył się po 15-20min i wracałam do domu z "wrzeszczącą" gondolą. Ludzie rzucali mi wrogie spojrzenia, co poniektórzy komentowali, że jestem wyrodną matką, że nie potrafię zaopiekować się dzieckiem, czemu nic nie zrobię?! przecież dziecko płacze! Często dziecko trzymałam na rękach, a przed sobą pchałam wózek... :(

W trzecim miesiącu karmienie przypadało co 3h, a synek potrafił przespać większość nocy. Jednak problem z zasypianiem nie zniknął samoistnie. Próbowałam metody Tracy Hogg, ale bezskutecznie. Po trzecim dniu prób, synek nie chciał w ogóle przebywać w łóżeczku - źle mu się kojarzyło i już.
Byłam bezsilna. Płakałam razem z dzieckiem. Wyglądałam za okno i przyglądałam się szczęśliwym matkom, które spacerują ze swoimi pociechami w wiosennym słońcu.
Za namową mojej mamy wprowadziłam wózek do domu. Położyłam małego do gondoli, obniżyłam daszek i dyndałam nad nim kolorowym misiem. Patrzał nieruchomo. Potem jeździłam wózkiem po domu i dziecko spokojnie zasnęło! I tak oto... wózek zagościł w naszym domu na kolejnych kilka miesięcy. Dzięki temu nasz syn zasypiał w spokojnej atmosferze, wysypiał się i był pogodny.

W piątym miesiącu wózek zaczął mi zawadzać i złościłam się na siebie, że pozwoliłam uzależnić swoje dziecko od zasypiania w wózku. Ponownie podjęłam próby usypiania syna w łóżeczku. Byłam już silniejsza, bardziej doświadczona i wytrwalsza. Ale i tak przegrałam. Dziecko zasypiało w wózku tylko gdy jeździło się po progu. Dlatego stopniowo odzwyczajałam syna od wstrząsów - układałam w gondoli, opatulałam kocykiem i mówiłam "karaluchy pod poduchy", ten się radośnie uśmiechał, a ja odchodziłam. Po tygodniu może dwóch, nauczył się zasypiać w wózku bez wstrząsów. Dwa dni później zasypiał tak samo, ale już w swoim łóżeczku!! Mając pół roku potrafił sam zasnąć w łóżeczku, pod warunkiem:
- że został położony do łóżeczka w odpowiednim czasie (gdy nie był mocno przemęczony)
- że mama dała całusa w czółko :)
Wieczorami po kąpieli, zaraz po opatuleniu kołderką, synek przewracał się na boczek i zasypiał. Cud marzenie!

ALE nie trwało to długo. Gdy nauczył się stawać, zasypianie znowu było problemem i jest do dziś. Teraz ma 9 miesięcy i zasypia w łóżeczku z wielkim płaczem. Częściej zasypia na naszych rękach...  łóżeczko stało się przedmiotem wspinaczek .

Dlatego wciąż uczymy się sztuki zasypiania....

Niejednokrotnie obwiniałam się, za popełnione błędy w pierwszych tygodniach życia syna. Być może powinnam go wybudzać po karmieniu na wszelką cenę i rozbudzonego kłaść do łóżeczka.. ale czy my sami chcielibyśmy, żeby ktoś nas rozbudzał z błogiego stanu ?
Z drugiej strony tłumaczę sobie, że ten typ już tak ma. Są dzieci, które nie mają takich problemów, zasypiają kiedy chcą i gdzie chcą. A są i takie dzieci jak mój syn, które potrzebują specjalnej atmosfery, warunków i mamy... 

Etykiety: