Karmiaca matka - zmeczona matka

Wychodząc dzisiaj z firmy pomyślałam, że przyczyną mojego zmęczenia może być nieustająca produkcja mleka....
Byłam dzisiaj w pracy zaledwie 6godzin, a czułam się FATALNIE. Gorzej niż na kacu po dwudniowej imprezie.
W pierwszej chwili człowiek zwala winę na nieprzespane noce. Ale przecież, będąc jeszcze świeżo upieczoną pracownicą, potrafiłam przesiedzieć całą noc nad projektem, a już o 5 leciałam do pracy i swe obowiązki wykonywałam pieczołowicie do późnego wieczora. Byłam zmęczona, owszem. Ale gdzieś w głębi duszy czułam podniecenie i chęć do dalszych działań. Starczało mi jeszcze sił na to by po pracy udać się na intensywne, kilkugodzinne treningi na parkiecie.
Miło wspominam tamte czasy... i nadziwić się nie mogę, że teraz jest zupełnie inaczej. Czyżby dziecko wysysało ze mnie całą energię?? 
Chciałabym wykrzesać z siebie choć trochę tej magicznej mocy... i mieć siły by zrobić wieczorem obiad na kolejny dzień. Albo chociaż w weekend upiec ciasto na niedzielne popołudnie.. tak jak niegdyś.

Teraz w moim domu króluje kurz, rozrzucone zabawki niemowlaka, stosy ciuchów oczekujących na wypranie i stosy ciuchów oczekujących na wyprasowanie, pusta lodówka... i.... i jeszcze ta ciemność za oknem. Co za czasy...

P.S. Miałam zamiar zakończyć karmienie piersią w styczniu. Ale pomimo zmęczenia, pomimo trudności z jakimi się spotykam w pracy jako matka karmiąca, NIE czuję się jeszcze gotowa! Czuje, że im dłużej odwlekam tą decyzję, tym bardziej się przywiązuje. Tym bardziej, że mój syn również nie ma potrzeby by zrezygnować z tych "naszych wspólnych, intymnych chwil".
Kto wie... może będę jedną z tych matek, które tłumaczą swojemu 2-letniemy synkowi, że teraz nie wypada, że publicznie pod bluzkę się nie zagląda, że nie krzyczy się głośno "Mamo, cycka!"...  :) :)


Etykiety: ,