Przewertowałam w internecie tysiące ogłoszeń. Nie zadzwoniłam do żadnej Pani...
bo za młoda
bo za stara
bo studentka
bo ma małe dzieci
bo mieszka daleko
bo nie ma doświadczenia
bo twierdzi ze jest dyspozycyjna, a potem dopisuje że studiuje dziennie (studiowałam dziennie i wiem jak to jest z tą dyspozycyjnością - szczególnie gdy się obleje egzamin albo i dwa...)
bo brzydko wygląda na zdjęciu
i z innych dziwnych powodów.
W końcu nie wytrzymałam i założyłam konto na niania.pl. Dlaczego? Bo znalazłam tam ogłoszenie przemiło wyglądającej Pani, mieszkającej bardzo blisko, z doświadczeniem. Po rejestracji okazało się, że nie mam wystarczających uprawnień aby wyświetlić kontakt do Opiekunki - i trzeba aktywować konto Premium, uiszczając odpowiednią kwotę! SKANDAL!
Byłam zrezygnowana. Aż pewnego dnia, postanowiłam że napiszę ogłoszenie na portalu miejskim.
Już po kilku minutach zaczęły napływać maile! A po tygodniu mogłam wybierać już w pokaźnej liczbie ofert. Niestety.. Pani, która znalazłam na niania.pl do mnie nie napisała - a miałam na to ogromną nadzieję.
Czas mijał. Mi wciąż nikt nie odpowiadał. Jedna tylko kobitka mnie zainteresowała, ale długo zwlekałam z zadzwonieniem do niej -trzymało się mnie jakieś dziwne przeczucie, że nie powinnam tego robić.
Kilka dni później, gdy już maili przychodziło znacznie mniej, dostałam krótką, treściwą wiadomość. Dziwne uczucie... po prostu poczułam, że muszę do niej zadzwonić i jak najszybciej się umówić. Następnego dnia Pani X nawiedziła nasz dom. Przywitała się z moim synkiem, porozmawialiśmy... nie wypytywałam ją, nie maglowałam, rozmawialiśmy o życiu, o dzieciach, o zajęciach jakie wykonujemy na co dzień. CZUŁAM że to TA! Od razu umówiliśmy się na okres próbny, ale ja już i tak wiem, że zagości ta Pani w naszym domu na dobrych kilka miesięcy albo i dłużej.
Cóż. Wybrałam nianie za pierwszym razem. To była jedyna kobieta, którą zaprosiłam do domu.
Nie robiłam typowej rozmowy rekrutacyjnej, bo ludzie i tak podświadomie kłamią. Starają się ukryć swoje wady. Także niewiele się zdaje wypytywanie o każdą pierdołkę. Są tacy co jadą do domu opiekunki i oceniają jak ona mieszka. Można i tak... ale ja kieruję się zasadą INTUICJA a potem ZAUFANIE/
Najważniejsze żeby DZIECKO ZAAKCEPTOWAŁO NOWEGO OPIEKUNA. Potem by OPIEKUN DOBRZE SIĘ CZUŁ W NASZYM DOMU. Dzięki temu spokój w pracy mamy gwarantowany.
Nie wyobrażam sobie, by moje dziecko płakało albo było smutne przy opiekunce. Gdy tak by się stało, na pierwszym i drugim spotkaniu to na pewno nie kontynuowałabym tej znajomości.
Nie wyobrażam też sobie, aby opiekunka czuła się niepewnie w moim domu. I nieśmiała szukała w szafkach łyżeczki. W opiece nad dzieckiem dom trzeba znać dobrze. Inaczej może dojść do sytuacji, że dziecko nie zostanie nakarmione (bo mama nie zostawiła łyżeczki na wierzchu), dziecko cały dzień spędziło w brudnej koszulce, bo mama nie wystawiła ubranka na zmianę itd. itd.Etykiety: mama w pracy