Dla niedoświadczonych rodziców jest to najtrudniejsza decyzja w życiu!
Takie maleństwo, a już trzeba oddać je w obce ręce, by mama i tata mogli zadowolić wszystkie fizyczne potrzeby całej rodziny. Przykre... ale inaczej się nie da. Przynajmniej nie w kraju, w którym o młodych dużo się myśli i mówi, ale się iminie pomaga.
Najpierw trzeba szukać pracy, a jak już nas zatrudnią to trzeba okazywać ponadludzką ambicję i pracować po10-12h dziennie by zarobić, by wypracować sobie minimum zdolności kredytowej. Udaje się, czasami po roku, czasami po kilku latach. Cieszymy się jak głupki... dosłownie - głupki, bo ten kredyt trzeba spłacać i to bardzooo długo. Budzimy się kilka miesięcy po tym jak skończyliśmy urządzanie małego mieszkanka.
Rodzi się dziecko. Nieopanowana radość. Szczęście. Mija 5 miesięcy i rodzice zaczynają się zastanawiać "Co dalej?".
Kobieta musi iść do pracy, bo jedna pensja wystarcza na kredyt, rachunki i inne wydatki stałe. Nie ma za co jeść...
Trzeba coś zrobić z dzieckiem. Najlepiej oddać do dziadków. Ale jak dziadków nie ma w pobliżu albo dziadki są już za starzy by opiekować się tak małym dzieckiem... albo dziadki najzwyczajniej mówią "nie" - różne są sytuacje....
Pozostaje żłobek albo niania....
Długo się zastanawiałam, długo szukałam, długo przebywałam w różnych placówkach... byłam pewna, że żłobek będzie dobrym wyjściem. Ale pewnego dnia coś mnie tknęło i napisałam ogłoszenie na portalu: "Poszukuje opiekunki....".
O moich doświadczeniach, już wkrótce na blogu! Etykiety: mama w pracy