Niejednokrotnie pytano mnie, jakie wybiorę mleko dla synka, gdy wrócę do pracy. A gdy odpowiadałam, że nie mam zamiaru rezygnować z karmienia piersią tylko dlatego, że będę pracować, to albo mnie wyśmiewano albo pouczano. Przecież to niemożliwe, nie dam rady, mogę się starać a i tak stracę mleko.
Najlepszy tekst jaki usłyszałam: "Będziesz się doić w robocie?" :)
Gdy mój syn ukończył 5 miesiąc, nasz rytm dnia pomału ulegał drobnym modyfikacjom. Stopniowo wprowadzałam nowe pokarmy, aż w 6 miesiącu udało mi się zastąpić jeden posiłek mleczny. Trzy tygodnie później, dwa posiłki mleczne zostały zastąpione: zupką i deserkiem.
Synek zadowolony
Mama zadowolona
A piersi? O dziwo, zniosły to bardzo dobrze ;| Nie odczuwałam żadnego dyskomfortu i nie ma potrzeby bym ściągała mleko w pracy.
Jeszcze przed ukończeniem 7 miesiąca, wróciłam do pracy.
Schemat jaki wypracowałam jeszcze na urlopie, sprawdził się w 100% :)
Godz. 7:30 Karmienie piersią. Mama idzie do pracy
Godz. 9:00 - 11:00 Drzemka
Godz. 11:00 -12:00 Obiadek (zupka)
Godz. 13:00-14:00 Drzemka / Spacer
Godz. 14:00-15:00 Deserek lub Mleko Mamy (z butelki)
Godz. 16:00-18:00 Karmienie piersią. Mama wraca do domu (zwykle gdy syn mnie zobaczy na korytarzu, to pełza do mnie i pokasłuje. A gdy wezmę go na ręce, to maca moje piersi :) )
Godz. 19:00 Kąpiel
A w nocy karmienie na żądanie... czyli co chwila :) Najchętniej to by spał na moich piersiach... no ale takie są konsekwencje powrotu do pracy, gdy jeszcze karmimy piersią. Trzeba się z tym liczyć.
Każdego dnia, wieczorem ściągam nadmiar mleka z jednej piersi. Jest zapas na następny dzień, w razie gdyby obiadek nie smakował albo dopadł chłopca wilczy głód :)
Etykiety: karmienie piersią, mama w pracy