Pierwszy skurcz poczułam 10min po tym jak się położyłam do łóżka. Już mnie zaczynało fajnie mulić do spania, mały nie ruszał się w brzuszku... aż tu nagle mocny kopniak, ukłucie i wiele innych dziwnych, niemiłych odczuć fizycznych. Po prostu zabolał mnie brzuch! Podobne bóle odczuwałam już od miesiąca, więc nawet nie pomyślałam, że to już!
Po godzinie wiedziałam już że to skurcze, bo ból trwał 1min i powtarzały się co 3-4min. Z początku spanikowałam, nie chciałam rodzić, błagałam by to nie było dzisiaj...
Niepewnie obudziłam eM. Ten szybko dopakował torbę, pomógł mi się ubrać i pojechaliśmy do szpitala. W samochodzie myślałam już tylko o porodzie i patrzałam na stoper.
W szpitalu, gdy już postanowili, że wezmą mnie na porodówkę, eM powiedział "Rano będziesz miała go przy sobie" i poczułam MOC :)
Na porodówce to już straciłam głowę. Podczas skurczu oddychałam i skupiałam się głównie tylko na tym, bo przynosiło mi niebywałą ulgę. A między skurczami zamykałam oczy i próbowałam odpocząć, choć czasu miałam na to coraz mniej :) Byłam przytomna, ale nie obchodziło mnie co się dzieje obok.
Gdy już rozwarcie przekroczyło 7cm, nic nie czułam prócz bólu pleców, nic nie myślałam, mówiłam tylko żeby masowali mi plecy, bo zwariuje hihi
Podczas partych kompletnie nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Ale wciąż byłam świadoma co się dzieje ze mną. Mało co pamiętam z tego okresu, eM czasami wspomina jak żartowaliśmy, a ja nic nie pamiętam. Dosłownie tak jakby mi się urwał film. Pamiętam jak parłam, pamiętam jak syn się urodził, jak położyli mi go na brzuchu, ale wszystko dookoła gdzieś się zamazało..
I to jest właśnie niesamowite!Poród jest bolesny, ale jest w tym też jakaś magia. Bo, gdy już na świecie pojawia się człowiek, czujesz ulgę, radość, jesteś dumna z siebie i .... zakochujesz się.
Ja bardzo dobrze wspominam poród.
Podczas porodu byłam trochę jak na haju... potem lekki kac i po 6 tyg wróciłam do siebie :)
Nie ma się czego bać!
Etykiety: ciąża, poród