Nadszedł i czas na mnie... skończyło się "leniuchowanie".
Od połowy stycznia moja stopa nie przekroczyła progu firmy i do dnia porodu było super. Spałam do 10 rano, oglądałam seriale, gadałam z płodem w mym brzuchu, tańczyłam, ćwiczyłam, chodziłam na spacery, czytałam książki, miałam czas na długie kąpiele, smarowanie się balsamami, kremami, układanie włosów... eh W połowie marca miałam syndrom wicia gniazda, więc mieszkanko było wysprzątane jak nigdy dotąd... i pewnie już nigdy nie będzie tu tak czysto jak przed dniem narodzin mego syna.
Na początku kwietnia urodził się bobas. Malutki, leciutki, słodziutki, wiecznie śpiący i wiecznie jedzący ... Byłam w szoku, że przy dziecku jest tak mało roboty ;| Nakarmić i śpi dzieciątko dalej... Głupia byłam, że nie spałam razem z nim. Po dwóch miesiącach mocno odbiło się to na moim stanie zdrowia i ciągnie się do dziś. Jestem słaba, moje siły wygasają z każdym dniem... a po jutrze muszę zmierzyć się z Wielkim Światem.
Czekają mnie uporczywe podróże do pracy: 20min szybkiego marszu na pociąg, 30min jazdy pociągiem, przesiadka na inny pociąg (czyli sprint między peronami, bo zwykle trzeba się przesiąść w 1min), 15min jazdy pociągiem i 10min szybkiego marszu.
W pracy będę musiała wysiedzieć 7h (cała wieczność), a potem znowu biec, przedzierać się przez tłumy ludzi, bić się o miejsce w pociągu i znowu biec żeby zdążyć zrobić zakupy, obiad .... i o 19 usiąść z tyłkiem na 10min, nie dłużej, bo trzeba bajke poczytać, kołysankę zaśpiewać....
Resztkami sił wymyje swe ciało i udam się na błogi nocny odpoczynek, przerywany nocnymi karmieniami co 2-3 godziny...
Taka czeka mnie najbliższa przyszłość.
Pocieszają mnie Starsze Mamy, że w pracy odpocznę psychicznie, że poprawi mi się humor, że będę mogła w końcu pogadać sobie o Du... Maryni, wypić kawę na spokojnie...
Pocieszają mnie Starsze Mamy, że nie ja jedna, że dam radę, że zapomnę o zmęczeniu, że dziecko mi wszystko wynagrodzi swym uśmiechem, całusem, przytuleniem...
Pocieszają mnie Starsze Mamy, że bez dzieci życie było by bez sensu...
.... tak, tak, wiem :)
Życie bez kredytu na mieszkanie też jest bez sensu....
i na koniec....
JAK SIĘ ROBI TO SIĘ MA...