Zaraz po urodzeniu syna, przystawiłam go do piersi. Ssał bite dwie godziny. W kolejnych dobach karmienie przypadało co 1-2h, oczywiście uwielbiał przysypiać na piersi... w 4 dobie dostałam nawału pokarmu! Mały nie nadążał z połykaniem i krztusił się, odciąganie laktatorem kompletnie mi nie wychodziło. Na domiar złego tego wieczora pierwszy raz zostałam sama w domu z noworodkiem i cała ta sytuacja wymykała mi się spod kontroli. Piersi obrzmiały, synek płakał z głodu bo nie potrafił chwycić tak wielkiego twardego sutka... odkładałam go, próbowałam odciągać laktatorem. potem przystawiałam dziecko, kompletny chaos :)
Potem już było tylko lepiej, laktatorem potrafiłam ściągnąć z jednej piersi przeszło 150ml. Z początku mleko mroziłam, ale potem już wylewałam bo było tego tak dużo, że nie było miejsca na przechowywanie, a ja wciąż podawałam pierś by pozbyć się nadmiarów mleka.
W 6 tygodniu stanęłam oko w oko z kryzysem laktacyjnym, który przeciągał się tydzień! Każdy mnie pocieszał, że 2-3 dni i wszystko wróci do normy, a ja walczyłam dzielnie bite 7 dni. Do tej pory dziwie się sobie, że nie kupiłam mm :)
Lekkie zastoje się zdarzały, ale dziecko wyssało ze mnie całe to zło i nigdy nie doszło do większej tragedii :)
Wkładki laktacyjne !
- to był mój największy koszmar! W pierwszych dobach zastanawiam się, czemu ja w ogóle je kupiłam !? Ale po nawale, z moimi piersiami zaczęły dziać się dziwne rzeczy ;)
Jak z jednej karmiłam dziecko, tak z drugiej leciało ciurkiem i żadna bawełniana wkładka nie dawała rady, więc stosowałam muszle laktacyjne.
To jeszcze nic! Ciekło ze mnie non stop! A najgorzej było po 2h od karmienia... piersi twardniały, czułam "prądy" i napięcie, i ogromną ochotę opróżnienia piersi! Natura dobrze to sobie wykombinowała - to był znak, że zbliża się pora karmienia :)
Ojj nadmiar pokarmu utrzymywał się do końca 3 miesiąca... potem pomału zaczęło się normować.
W czwartym miesiącu przestałam używać wkładek laktacyjnych, ALE podczas karmienia muszę przykładać tetrę do drugiej piersi, bo kapie mleczko. Jakoś przywykłam i nie sprawia już mi to problemu, a tym bardziej nie odczuwam irytacji :)
Biustonosz do karmienia
Przed porodem zakupiłam dwa, najtańsze jakie znalazłam na rynku. Za rada położnej, zaraz po porodzie założyłam biustonosz. Niby po to żeby zapobiec gwałtownemu nawałowi... ;|
Później zaopatrzyłam się w bardziej wyjściowe biustonosze do karmienia Wydałam na nie mnóstwo kasy. Porozciągały się albo moje piersi nieco zmalały i nie nadają się do niczego. Od niedawna noszę najzwyklejsze biustonosze, z odpinanymi ramiączkami i jak dla mnie są OK. Po co przepłacać!?