Po 3 miesiącach wróciłam do swojej wagi sprzed ciąży, ALE nadal jest coś nie tak...
- nie mieszcze się w jedną parę spodni (właściwie były obcisłe zeszłego lata, ale nie aż tak bardzo jak w tym roku)
- brzuch... mam cudowną skórną harmonijkę. Na stojaka to płaska decha jestem, ale jak usiądę - tragedia
- piersi wciąż są o dwa rozmiary większe i pomału zaczynają obwisać (uroki karmienia piersią nie połączone z codzienną gimnastyką :) )
- nogi, uda, tyłek ... eh gdyby nie rozstępy i cellulit byłoby znośnie :)
Do wczoraj byłam zadowolona ze swojej figury :) Dzisiaj jednak udałam się na babskie zakupy... sklepy dziecięce omijałam szerokim łukiem, chociaż kusiło niesamowicie hehe
W przymierzalni popsułam sobie humor. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby przymierzać rurki, leginsy i obcisłe bluzki ;/ Odwiesiłam wszystkie te cuda z powrotem na sklepowe wieszaczki i udałam się do sklepu sportowego bo dresy - KONIEC lenistwa ! KONIEC tłumaczenia, że
kobieta karmiąca nie może się przemęczać! KONIEC!
OD JUTRA ĆWICZĘ!
Mało tego... dzisiaj zjadłam ostatnią kromkę chleba. Pieczywo mnie "zabija"...