Marzenie każdego rodzica - dziecko zasypia samo w swoim łóżeczku. Dlaczego tak trudno tego doświadczyć? Z niewiedzy i popełnianych przez to błędów już w pierwszych dobach życia naszego dziecka.
Noworodek uwielbia spać i często przysypia na piersi. Zatem dla zmęczonej porodem matki, sposób na uśpienie płaczącego dzieciaczka jest cyc. Problem zaczyna się w drugim miesiącu, kiedy to aktywność dziecka za dnia wydłuża się w czasie i po około 30min zaczyna marudzić. Zwykle kobieta myśli "nie najadło się!" i przystawia do piersi, bo na tym przecież polega 'karmienie na żądanie'. Konsekwencje takiego działania są bolesne - częste przystawianie dziecka do piersi i napełnianie malutkiego żołądka kolejną porcją mleka, gdy poprzednia jeszcze nie została strawiona, kończy się bólem brzuszka. Ponadto dziecku jeszcze trudniej będzie zasnąć - któż lubi spać z pełnym brzuchem. I zaczyna się płacz... najgorzej go znieść w środku nocy tuż po karmieniu.
Pewnego dnia dziecko niekoniecznie zaśnie podczas ssania i zazwyczaj na tym etapie rodzic zastanawia się jak uśpić swoje dziecko.
Pierwsze co przychodzi do głowy, to kołysanie na rękach. Myślę, że ten odruch jest nie w pełni kontrolowany przez nasz umysł. Robimy to instynktownie - przytulić dziecko do piersi i kołysać. Skuteczne, ale do czasu... ponieważ:
- trzeba pamiętać, że waga dziecka wzrasta;
- z czasem niemowlę jest coraz bardziej zainteresowane otaczającym go światem, zatem noszenie na rękach traktuje jako wycieczkę poznawczą i o spaniu nie ma mowy;
- z czasem niemowlę jest coraz bardziej ruchliwe i utrzymanie go w ramionach z próbą ukołysania może zakończyć się fiaskiem.
Równie skuteczne są wszelkie urządzenia szumiące - suszarka, odkurzacz, maszynka do golenia, okap itp. Chyba najbardziej ucierpni na tym nasz portfel, a poza tym uważam, że częste włączanie głośnych urządzeń elektrycznych nie działa korzystnie na rozwój naszego maluszka. Raz, że pozbywamy go umiejętności samodzielnego zasypiania w ciszy, a dwa - o słuch też trzeba dbać.
"Niech się wypłacze". Chyba najbardziej brutalna metoda usypiania dziecka - będzie tak długo płakać aż zaśnie z przemęczenia. Pytanie czy po tak długim płaczu będzie spać długo i spokojnie? Poza tym jak czuje się niemowlę, które do tej pory mogło liczyć na przyjście swojego rodzica, a teraz gdy woła nie ma przy nim nikogo? Moim zdaniem ten sposób nauczenia dziecka zasypiania należy zostawić na późniejszy etap jego rozwoju, gdy potrafi komunikować się z nami nie tylko poprzez płacz, ale gesty i słowa.
"Odkładam do łóżeczka, a gdy płacze biorę na ręce i uspokajam". W moim przypadku metoda ta kompletnie nie zdała egzaminu. Próbowałam zastosować ją przed drzemkami dziennymi. Niestety, każde kolejne odłożenie dziecka do łóżeczka kończyło się jeszcze gorszym płaczem - gdy tylko poczuło stópką materacyk dało się słyszeć przerażający krzyk (zdecydowanie gorszy niż podczas szczepienia).
Nie poddawałam się... bo rzekomo trzeba powtarzać tą czynność nawet 100 razy ;| W efekcie moje dziecko bało się łóżeczka przez kolejnych kilka dni - nie chciało w nim leżeć i już. Musiałam sporo się natrudzić by zwalczyć fobię łóżeczkową...a mój szkrab chciał, tak jak niegdyś, wylegiwać się w łóżeczku i bawić misiem.
Wózek. Babcia, mama, teściowa, ciotka, wszystkie kobiety starszego pokolenia wmawiały mi, że mam dziecko usypiać w wózku. Długo nie było to możliwe, bo moje dziecko nienawidziło wózka! Pierwsze dwa miesiące przesiedziałam w domu, wyglądając z okna za innymi młodymi matkami, które szczęśliwie spacerują ze swoimi pociechami. W końcu przyszedł dzień, kiedy moja pociecha zaakceptowała wózek i o dziwo zapadanie w sen trwało niezmierni krótko. Zatem wózek zagościł w naszym domu i posłużył jako usypiacz. Za każdym razem przekładaliśmy śpiące dziecko do łóżeczka... ale jednego dnia spojrzałam na siebie z zewnątrz i załamałam się - "Co za idiotyzm! Jeździsz wózkiem po dywanie..idiotka" i zbuntowałam się przeciw tej metodzie. Odradzam, bo to naprawdę uzależnia! Nie tylko rodzica, ale i dziecko. My się cieszyliśmy z wolnych wieczorów, a bobas nie dał się uśpić w żaden inny sposób. W efekcie wózek musieliśmy wozić ze sobą praktycznie wszędzie, bo nie radziliśmy sobie bez tego "wspomagacza" nawet na wizycie u dziadków.
Poza tym należy pamiętać, że niemowlę szybko wyrasta z gondoli i prędzej czy później będzie trzeba porzucić tą metodę... i koło się zamyka, bo dziecko wciąż nie potrafi samo zasnąć.
Pieluszka, smoczek. Szczęśliwi rodzice, których dzieci zasypiają wtulone w pieluszkę :) Można też zakryć twarzyczkę pieluszką tetrową - bobas nic nie widzi i najzwyczajniej w świecie zasypia. Smoczek potrafi uspokoić, ale też rozdrażnić. Poza tym są dzieci anty-smoczkowe. Warto jednak wypróbować tą metodę, bo znam sporo przypadków, gdzie jest bardzo skuteczna i nie wymaga interwencji ze strony rodziców. Dziecko leży w łóżeczku, ssie smoka, tuli pieluszkę i sobie zasypia, a rodzice mają czas dla siebie... eh :)
Rytuały. Nie ma poradnika, w którym by nie było mowy o rytuałach! Warto... warto... naprawdę warto! Poświęćmy czas dziecku, szczególnie wieczorem. Najlepsza kolejność - karmienie, kąpiel, masaż, kołysanka/bajka, spanie... i niech tak jest od dnia urodzenia aż do dnia kiedy nasze dziecko po prostu z tego wyrośnie! :) Jest to dość trudne, ponieważ zabiera sporo czasu a my przecież lubimy sobie wieczorami "poleniuchować". Zapewniam jednak, że z każdym wieczorem rytuał ten staje się coraz bardziej przyjemny również dla rodziców :) no i uzależnia - ja osobiście nie wyobrażam sobie bez niego wieczoru ! ;p
Dzień też powinien mieć swój rytuał. Nasze poranki są takie same, drzemki dzienne o tych samych porach, spacer w południe itd itp. Niemowlaki uwielbiają rytuały, a my sami będziemy mieli poczucie kontroli nad własnym życiem :)
A gdy dziecko jest już nieco starsze, pozwólmy mu samemu ustalać jak ma wyglądać rytuał np. drzemki dziennej. Może będzie chciało zasypiać ze starym misiem, a może z rysunkiem, które narysowało kilka godzin temu...
Etykiety: sztuka zasypiania