Nie chciałam szczepić! Ale nie zostało to zaakceptowane przez najbliższe otoczenia, a tym bardziej lekarzy w poradni dziecięcej. Przecież będę złą matką, jeśli nie zaszczepie dziecka! Mało tego, jeśli wybiorę szczepienia NFZ to będę najokrutniejszą matką na świecie. Bo przecież mamy dostęp do szczepionek 5w1 i 6w1, gdzie noworodka/niemowlaka nie naraża się na potrójny ból i wystarczy tylko jedno wkłucie. Ehhh.. może i jestem wyrodną matką i stosuje tzw. zimny wychów - myślcie sobie co chcecie, ale mój syn był do tej pory nakłuwany 6 razy i za tydzień idziemy na kolejne 3.
I żal mi tylko, że muszę go szczepić, a to w jaki sposób się to odbywa jest już mniej "bolesne".
Co mogę polecić rodzicom, które wybierają szczepionki dla swoich pociech ?
- poczytajcie trochę! o różnicach między szczepionką 5w1, 6w1 i tymi na NFZ - czy różnią się składem, jakie są wady, zalety, koszta.
- rozmowa z lekarzem - chociaż poszukiwałam rad u kilku różnych pediatrów, to każdy jeden namawiał na szczepienia płatne (wywęszyłam w tym mały spisek... żaden nie mówił o wadach szczepień refundowanych, a gdy podpytywałam czemu NFZ są niby gorsze, to odpowiedzi nie otrzymywałam ;| )
- rozmowa z położną wyglądała zupełnie inaczej - bo uświadomiono mnie, że szczepionki płatne nieznacznie się różnią od tych refundowanych, Usłyszałam: "Mogą być troszkę lepsze, ale to nie znaczy że sz.refundowane są gorsze!"
- rozmawiajcie ze znajomymi, którzy wybór szczepienia mają za sobą...
- ale przede wszystkim nie sugerujcie się tylko tym, że dziecko będzie mniej cierpiało!
Jak to było u nas
- pierwsze szczepienie w 6 tygodniu życia (NFZ)
- dziecko zostało zważone, zbadane przez pediatrę
- następnie mając bąbla na rączkach, wtuliłam jego główkę w swe piersi
- pielęgniarka wszczepiła to "okrucieństwo" w ciało mego syna
rączka lewa,
rączka prawa,
nóżka (do wyboru, lewa bądź prawa)
- płakał, ale bez szału. Gorzej zachowywał się przy kolkach.
- niektórzy zalecają 15min posiedzenie w poczekalni i przystawienie dziecka do piersi (jako, że nasz synek zaraz po opuszczeniu gabinetu zasnął, udaliśmy się od razu do samochodu)
- popełniłam błąd - nie rozebrałam brzdąca z ciuszków i nie zrobiłam okładów na miejsca po wkłuciach. Po dwóch godzinach noworodek obudził się z wrzaskiem i było to trudne do opanowania!! eM spostrzegł, że płacz nasila się gdy dotyka miejsc po wkłuciach, choć opuchlizny, zaczerwienienia nie było.
WNIOSEK: po każdym szczepieniu, zdjąć odzież (by nie ocierała miejsc po wkłuciach) i zrobić okład z sody oczyszczonej (1łyżka na 0,5szk wody) lub zaopatrzyć się w maść ALTACET.
Po pierwszym szczepieniu stosowaliśmy okład z sody oczyszczonej - po 15min dziecko spało spokojnie.
Po drugim szczepieniu pokusiłam się na maść, z tym że zaraz po powrocie z poradni posmarowałam maścią miejsca wkłuć i obyło się bez płaczu.
Gorączka po szczepieniach:
- jest bardzo rzadka po pierwszym szczepieniu;
- po drugim szczepieniu, zakupiliśmy PARACETAMOL w czopkach, ale nie było potrzeby by je stosować. Choć dwa dni utrzymywał się stan podgorączkowy.
Być może wszystko zależy od dziecka, jak przechodzi szczepienie. Ale ja jestem zdania, że w dużej mierze zależy to tez od postawy rodziców. Mi się pielęgniarka dziwi, że jestem taka twarda podczas szczepienia. Ponoć są kobiety, które nie mogą uczestniczyć w tym "okrutnym akcie", zanoszą się płaczem, panikują, przychodzą z osobami towarzyszącymi, bo same nie są wstanie utrzymać dziecka w swych ramionach... eh staram się być wyrozumiała, ale będę negować taką postawę! Przecież dziecko chłonie z nas wszystkie radości, smutki i lęki!
Ja przed szczepieniem, pracowałam nad moją psychiką. Skoro już musiałam to zrobić, to chciałam by moje dziecko jak najmniej na tym ucierpiało psychicznie i pomimo bólu fizycznego miało poczucie bezpieczeństwa i ogromnej miłości jaką obdarzają go rodzice!
Każde szczepienie przyprawia mnie o dreszcze, ale staram się utrzymać emocje w ryzach.
Jeśli po szczepieniu dziecko widzi uśmiechniętą mamę, to na pewno lepiej będzie się czuło gdyby miało być tulone do piersi matki, która zanosi się płaczem i zalewa poliki dziecka swymi łzami.
Etykiety: zdrowie