Dzem z czerwonych porzeczek

Dżem z czerwonej porzeczki
Dziwny dżem w tym roku mi wyszedł, bo jasny, jakby zabielony mlekiem :| może to wina żelatyny?! 
Nie wiem czemu dałam się skusić na taki eksperyment (?) 
 Łyżkę wylizywałam ze smakiem, więc pomimo dziwnego wyglądu jest wyjątkowo dobry!

 
Nie piszę proporcji, bo moim zdaniem pojęcie słodkości jest pojęciem względnym. Często w tej kwestii spieram się z moim eM - dla niego za kwaśne, dla mnie za słodkie. Dlatego przy garnku staliśmy oboje, i słodziliśmy stopniowo aż do momentu usatysfakcjonowania każdej ze stron. 

Porzeczki czyścimy, myjemy i wrzucamy do garnka z grubym dnem. G o t u j e m y pod przykryciem na małym ogniu około godziny. Po tym czasie zaczynamy słodzenie.
Teraz trzeba częściej mieszać i pilnować żeby dżem nie przypalił się. Gotować bez przykrycia i tak długo aż dżem zgęstniał. Dodać sporą 1 łyżeczkę żelatyny (na około 2kg porzeczek) - to spowodowało, że mój dżem stał się naprawdę dżemem :)
Słoiki wcześniej umyłam, wypiekłam w piekarniku i gorący dżem wkładałam do ciepłych słoików. Zakręciłam, odwróciłam do góry dnem, przykryłam ściereczką i zostawiłam na noc.
Rano... dla pewności pasteryzowałam :) Chociaż ponoć już nie trzeba..

Etykiety: ,